środa, 5 maja 2010

Rakowski, syn Wiłkomirskiej

Zawsze mnie cieszy, jeśli ktoś mi znany odnosi sukces. Niedawno dowiedziałem się, że właśnie kimś takim jest Artur Rakowski, z którym „Polityka” przeprowadziła wywiad ( Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz, Już bez Polski żyję, Rozmowa z Arthurem Rakowskim, „Polityka” nr z 23 kwietnia 2010 r.).
Z Arturem Rakowskim chodziłem do liceum, choć nie wiem, czy mógłbym go określić jako swojego znajomego. Pewnie spotykaliśmy się na papierosie, w Zlewie (teraz tam jest Maska), może jakąś flaszkę na imprezie zaliczyliśmy. Oczywiście, mieliśmy wielu wspólnych znajomych, a charakterystyczny styl Saskiej Kępy powodował, że nawet jak człowiek nie chciał to i tak wiedział co u innych się dzieje. Taka bardzo pobieżna znajomość. Pewnie mnie nawet nie pamięta.
Nigdy, by mi jednak nie przyszło do głowy, żeby Artura Rakowskiego zapytać o wybory polityczne jego ojca, Mieczysława F. Rakowskiego. Kiedy chodziliśmy do szkoły stary Rakowski był postacią znaną, często komentującą w telewizji, głównie sprawy niemieckie. Zresztą atrakcyjność medialna redaktora naczelnego “Polityki” była dla nas młodych dość znikoma. Gadał coś w telewizji, dla nas nic szczególnego. Podobnie było z jego tekstami. W „Polityce” wszyscy zaczytywali się Passentem i Urbanem.
W odbiorze społecznym, codziennym ważniejsza była matka Artura Rakowskiego, wielka skrzypaczka, Wanda Wiłkomirska. Wtedy to była prawdziwa gwiazda. Pamiętam, że Artura i jego brata ludzie pokazywali sobie na ulicy i mówili: - To Rakowski, syn Wiłkomirskiej. I wszystko było jasne.
Rakowscy mieli opinię ludzi, jak na warunki PRL bardzo zamożnych, ale i też nie pamiętam z tego powodu zawiści. Wszyscy darzyliśmy Wiłkomirską szacunkiem, bo wiedzieliśmy, że jej sukces jest wynikiem wielkiego talentu i olbrzymiej pracy. Nie pamiętam, by ktoś to kwestionował. Wiłkomirska była dumą Saskiej Kępy.
Kiedyś, chyba Artur był w klasie maturalnej, wystąpiła z małym koncertem w sali gimnastycznej. Na pewno wśród wykonanych utworów, jako drugi lub trzeci zagrała utwór Grażyny Bacewicz. Zwykle występujący w szkołach artyści nie mieli łatwego życia, sale z uczniami delikatnie mówiąc nie należały do grzecznej widowni. Podczas występu Wiłkomirskiej - jak na szkolne warunki - był wyjątkowy spokój. Była odbierana jak prawdziwa międzynarodowa gwiazda. Nikt też nie odbierał tego jako coś nagannego, wszyscy uważali, że zachowała się normalnie, jak inni rodzice. Jedni załatwiali autokar. Ona dała nam koncert. Taki to był świat.
Wiedziałem z plotek, że Artur wyjechał za granicę. Chyba doszło do mnie, iż pewnie nie wróci. Było o tym głośno. Wtedy też zaczynał się najbardziej znany okres kariery politycznej jego ojca. Mieczysław F. Rakowski z prominentnego redaktora naczelnego stał się jedną z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci lat osiemdziesiątych. Czytając kilka lat temu w “Gazecie Wyborczej” wywiad Anny Żebrowskiej z Wandą Wiłkomirską uświadomiłem sobie pewną rzecz ("Jeszcze możesz wygrać ten mecz. Z Wandą Wiłkomirską rozmawia Anna Żebrowska", Gazeta Wyborcza - 18/09/1998). Dla mnie Rakowski - premier, Rakowski - polityk stanu wojennego, i jego syn - emigrant, to dwie odrębne historie. Nie wiążę ich. Dla mnie się nie splatają. Dziwne, nie. Rozmowa w „Polityce” utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Sam wywiad jest bardzo interesujący, choć moim zdaniem dobrze przeczytać dwa wywiady razem, ten Wiłkomirskiej sprzed kilku lat i współczesny jej syna. - Od dawna mam paszport niemiecki i niemieckie obywatelstwo. Jestem konsekwentna w swoich postępkach. Jeśli odchodzę od mężczyzny lub on ode mnie, to się z nim rozwodzę. Kiedy zamieszkuję w Niemczech - przyjmuję obywatelstwo i uczciwie płacę podatki. Gdy teraz koncertuję w Polsce, jestem traktowana przez urząd skarbowy jako cudzoziemka i ściągają mi 20 proc. podatku - nie 10, jak polskim artystom. Uważam, że to w porządku. Polska jest moją starą ojczyzną, zawsze będę świadczyła na jej rzecz, pomagała, w czym tylko mogę. Jestem jednak lojalna wobec kraju i miasta, w którym mieszkam - bo kiedy matka tak mówi o swoim życiu i o swoich wyborach, lepiej można zrozumieć decyzje jej syna.
- Moja firma zbudowała i prowadzi w Gdańsku port kontenerowy. Ale mój pogląd jest taki, że Polska jest trudna do rządzenia, a natura Polaków nie sprzyja rozwojowi kraju. Cała historia pokazuje, ile straciliśmy, bo nie umiemy dojść do kompromisu. Gdyby Polacy potrafili lepiej zarządzać swoim potencjałem, mogliby zajść bardzo daleko - mówił dzienikarzom „Polityki”. - Chcieliśmy zainwestować w drogi. Ale od 10 lat decydenci nie mogą się dogadać, czy te autostrady mają być prywatne czy państwowe. Kto, w jaki sposób i z czego ma je budować, czy mają obowiązywać winiety czy nie, itd. To, co tutaj zajmuje dwa lata (tj. w Wielkiej Brytanii – przyp. GS), w Polsce – dekadę. Wszystko jest upartyjnione, po wyborach pierwsze trzy lata czyści się urzędy z nie swoich ludzi, a potem zatrudnia swoich, potem są wybory i tak w kółko.
Artur Rakowski jest człowiekiem sukcesu, finansistą, człowiekiem Zachodu. Zupełnie inny styl myślenia niż ten, do którego jesteśmy na co dzień przyzwyczajeni. Ta rozmowa pokazuje, że ludzie wykształceni, odnoszący sukces na świecie, po prostu nie będą chcieli tu wracać. Nikt w końcu nie chce się męczyć i korzyć przed naszymi urzędnikami, a potem jeszcze w świecie tłumaczyć za nich. Nikt rozsądny nie chce się zastanawiać, który z najwyższych urzędników w państwie wejdzie do pomieszczenia pierwszy, kto usiądzie i gdzie na krześle. To są problemy problemy prowincjuszy. Przecież normalni ludzie wyznaczają sobie cele i je zdobywają. I o tym mówią.
Kilku moich znajomych powiedziało mi, że dawno nie czytało tekstu, w którym ktoś tak niezwykle konsekwentnie dystansuje się od Polski i polskości. Ale to chyba nie to. Artur Rakowski po prostu te relacje poddał racjonalnej analizie. Tak jak zresztą czynią to ludzie nowocześni i pozbawieni kompleksów. Zrobił bilans plusów i minusów, wyciągnął oczywiste wnioski. A ponieważ - w przeciwieństwie do nas - żyje gdzie indziej, to co nas denerwuje, nie musi być w ogóle jego problemem. A nawet jeśli, by chciał Polsce pomóc, to i tak nie może, bo nikt tak naprawdę tego nie chce. Zbyt wielkie sztaby ludzi dobrze żyją z tego, żeby nie budować autostrad. Tego się już nie da zmienić. My musimy się z tym pogodzić, on może to olać.
I tego mu zazdroszczę.

PS. Napisałem to w nocy z 9 na 10 kwietnia, miałem rano edytować jako posta. Z powodów oczywistych o tym tekście zapomniałem.

1 komentarz:

  1. DLACZEGO ROZSTAŁAM SIĘ Z MIECZYSŁAWEM RAKOWSKIM

    „Rozstałam się z Panem Rakowskim, ponieważ ja przestałam wierzyć
    w jedność jego słów i czynów, ponieważ On miał dwa komplety poglądów. Jeden komplet był w domu, przy stole, przy obiedzie a drugi na ekranie telewizyjnym. To nie jest atmosfera, w której się dobrze czuję.
    Ja martwię się o tego człowieka, o jego biografię, która sobie sam zepsuł; o to, że właściwie zwiódł środowisko, które kiedyś było naszym wspólnym środowiskiem, to znaczy intelektualiści, artyści.
    Oni bardzo wierzyli w tego człowieka, On był tym pomostem, On umiał zawsze – On szalenie pomagał, szalenie pomagał – ileż razy On się wstawiał za jakimiś ludźmi, którym odmówiono paszportu , to był naprawdę popularny człowiek.
    Ja myślę, że On zrobił sobie straszą krzywdę…”

    [Fragment wywiadu BBC Kariera Wandy Wiłkomirskiej, 20.08.1985.mp3

    OdpowiedzUsuń